sobota, 6 sierpnia 2011

Empire of the Sun

Blind....



Nie mogę spać, jest później niż myślałem. Niedziela jako pierwszy dzień tygodnia i czegoś nowego. Mi zawsze kojarzyła się ze słońcem, oślepiającym słońcem. najlepsze niedziele to te wiosenne. Teraz jakoś więcej jest tych niedziel zimowych, jeszcze sobotnich, kojarzących się z bólem głowy, cekinami, wysokimi butami, srebrem, puszką piwa, szampanem, kontrasty są duże, wielkie! Nie chcę tu omawiać 'dobrze przebytej' niedzieli, lub 'źle przebytej' niedzieli, bo to nie ma sensu,  jedna z nich jest z domowym obiadem, druga z marihuaną. Ja jednak chciałem się cofnąć na chwilę kilka miesięcy wstecz, kiedy słońce w Polsce topiło asfalty. W środku Wrocławia znalazłem pustynię, dosłowną pustynię, z czterech stron ogrodzoną wysokim murem. Pomiędzy przyszłym Hiltonem, a placem Wróblewskiego. Brzmi niedorzecznie. Cofając się jeszcze dalej, cekinowa bluzka jest z początku lat 70, zapewne nawciągała się trochę dymu i napiła alkoholu.






Aha, jeszcze jedna informacja odnośnie niedzieli, dostałem dwa breloki organizacji, która propaguje 'Nie wstydzenie się Pana Jezusa' Umieszczę sesję z nimi przy najbliższej okazji. A teraz czas na łapacza słońca...


***







I can not sleep, is later than I thought .. Sunday was the first day of the week and something new. I always associated it with the sun, blinding sun. The best sundays are in spring. It is somehow now more of those winter Sundays, even Saturdays, typically associated with headache, sequins, high boots, with silver, a can of beer, champagne, the contrasts are big, big! I do not want to discuss' good Sunday, or bad Sunday, because it does not make sense, one of them is with a home dinner, the other with marijuana. But I wanted to go back for a moment a few months back, when the sun in Poland melting asphalts. In the center of Wroclaw, I found the desert, a literal desert, fenced on four sides by a high wall. Between the future Hilton, a square Wroblewski. It sounds ridiculous. Going back even further, sequined blouse is from the early 70s, probably drawed a little smoke and drank alcohol.






Oh, one more information about Sunday, I got two pendants from a organization that promotes 'not ashamed of Jesus' will put a session with them at the earliest opportunity. And now the sun catcher ...




Model: Hubert Foltyński
Visage: Justyna Gurba
Styling: Michal Mralkovsky














6 komentarzy:

  1. Mężczyzno! Jesteś niesamowity! Kocham Twój artyzm, Twoje wyczucie estetyki, ludzi którzy dla Ciebie pozują i ich stylizacje!

    Zdjęcia są genialne, zarówno te jak i te z poprzedniej, maksymalnie podniecającej sesji!

    Chwała Tobie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholerka, jaki zaszczyt mnie kopnął. Już któryś raz! Miło, miło, kiedy się widzi tak zacne nazwisko w komentarzach.

    Piękne zdjęci. Nie chcę nikogo powtarzać, ale tu zacytowałabym z chęcią poprzedniczkę nickiem WILHELMINA. Cóż mówić, po prostu - bardzo, bardzo lubię to! :D

    Pechowo nie mam tego bloga w obserwowanych. No to dodaję do mej długiej listy. I już niczego nie przegapię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejej, zgłodniałam. :O :D

    OdpowiedzUsuń
  4. I am obsessing over these pictures!

    Love! ~Angel

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi sie jak piszesz ! artysta !

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi milo, ze dzis mam zaszczyt dolaczyc do grona Twoich fanow a zarowno osob obserwujacych tego dobrze rozkrecajacego sie bloga. Potrzeba nam bylo takiej osobowosci jak Twoja w tej blogosferze. Mam nadzieje, ze sie dopiero rozkrecasz. Zapowiada sie smakowicie.mmmmm....
    P.S. stylizacja jest po prostu genialna ! pozdrawiam Katerina prosto z slonecznego Cypru

    OdpowiedzUsuń